Dead Leaves

   Jeśli myślimy o japońskim pełnometrażowym filmie anime, to z reguły pierwsze co przychodzi na myśl to produkcje studia Ghibli, i chociaż nie można odmówić im uroku, to nie zawsze dostarczają one nam tego, na co mielibyśmy ochotę. Wtedy należy sięgnąć po produkcje wprawdzie mniej znane, co niekoniecznie musi oznaczać, że gorsze. Jedną z takich, mało znanych, produkcji jest "Dead Leaves", stosunkowo krótka, bo niespełna pięćdziesięciominutowa, ale zakręcona i narysowana w sposób, który już na trailerach wzbudza zainteresowanie.


   Historia dla naszych głównych bohaterów zaczyna się niezbyt ciekawie. Budzą się oni z amnezją,na dodatek nago, a gdyby tego było mało, po małym wypadzie w poszukiwaniu sposobu na zdobycie gotówki, niekoniecznie legalnego, zostają zatrzymani przez policje i wtrąceni do więzienia Dead Leaves. Może nie wydawało by się to tak złą sytuacją, gdyby nie fakt, że więzienie znajduje się na księżycu, a na dodatek wyposażone jest w setki zautomatyzowanych systemów, dzięki którym ucieczka z niego jest na pozór niemożliwa. Gdyby jednak systemy do automatycznego transportu, karmienia a nawet wypróżniania były niewystarczające, znajduje się tu cała armia służbistów więziennych wyposażonych w nowoczesną broń wszelkiej maści, a także zarząd, dysponujący niespotykanymi zdolnościami. 
   Jednak nasi bohaterowie - Pandy (nazwana tak prawdopodobnie przez specyficzne obwódki dookoła oczu) oraz Retro (imię, jak można się domyślić, pochodzi od starego telewizora CRT, który zastępuje mu głowę) - znajdują sposób na wydostanie się z własnych cel, wyzwalają pozostałych więźniów i ruszają w drogę mającą przywrócić im upragnioną wolność i zaprowadzić z powrotem na ziemię.


   Film ogląda się szybko i z zaciekawieniem, chociaż z całą pewnością nie przypadnie on do gustu każdemu, ze względu na dwie rzeczy. Pierwszą, która rzuca się w oko od samego początku, jest specyficzna kreska oraz sposób animacji. Chociaż anime rysowane jest bardzo ładnie, to styl ten może razić niektórych widzów, a nawet całkowicie zniechęcić do oglądania. Specyficzna kolorystyka, przypominająca trochę tą stosowaną w komiksach z lat 70' i 80' może spowodować, że w niektórych momentach możemy całkowicie stracić wgląd w to, co dzieje się na naszym ekranie, ja jednak odbieram to za celowy zabieg. Co do animacji, nie jest ona całkowicie płynna, i w pewnych momentach widać wyraźne braki klatek. Nie jest to jednak przypadkowe, a celowe i spotykane w innych seriach, można to nazwać, "abstrakcyjnych".
   Drugą sprawą jest akcja jaką widzimy - przesycona absurdem, obrzydliwością i brakiem tabu. Mamy tutaj zarówno sceny gdzie więźniowie wydalają gdzie popadnie, używając do tego obu stron swojego ciała, jak i te ukazujące stosunki płciowe czy akty masturbacji. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wśród części widzów może to wywołać niesmak czy obrzydzenie, i gdyby nie świetna, chociaż zakręcona fabuła, z pewnością ciężko byłoby ten film obejrzeć.
   Bo to, co widzimy w późniejszych minutach powoduje że nas mózg eksploduje - szalone postaci, o wszelkich możliwych formach (ludzkich, zwierzęcych a nawet przypominających rośliny), krajobrazy więźienia i księżyca a także efekty towarzyszące starciom między dwiema frakcjami - więźniów i strażników - z nawiązką wynagradzają nam momenty, gdzie autorzy pofolgowali sobie z dosadnymi scenami defekacji.
   Niezbyt dobrze na tle reszty wypada za to muzyka i udźwiękowienie. Chociaż głosy głównych bohaterów są podłożone dobrze i nie mam do nich żadnych zastrzeżeń, to już postacie drugoplanowe dubbingowane są po macoszemu. Muzyka również nie zapada w pamięć, i pomimo tego że nie jest zła i pojawia się w momentach i formie takiej, jakiej możemy oczekiwać, to spodziewałem się więcej - myślę, że jest to najgorszy element całego filmu.
   Moim zdaniem, jeśli kogoś nie odrzucają sceny o jakich pisałem wcześniej, a kreskę tego rodzaju lubi, lub po prostu mu nie przeszkadza, to z seansu będzie zadowolony. Z ekranu wylewa się bowiem absurdalny humor w ogromnych ilościach, dobrej akcji również jest sporo, a zakończenie jest totalnym odlotem. Moim zdaniem 3+/5 - ze względu na momentami nieczytelny obraz tego co się dzieje i odstającą od całości muzykę. 

Tytuł: "Dead Leaves"
Studio: Production I.G.
Liczba epizodów: 1
Rok produkcji: 2004
Kolejny
« Prev Post
Poprzedni
Kolejny Post »